KULTURA JAPOŃSKA

HIKIKOMORI – JAPOŃSKA CHOROBA SAMOTNOŚCI I WYOBCOWANIA

Hikikomori (引きこもり, 引き籠もり, 引き篭もり) to zlepek dwóch słów: hiku - wycofywać się, rezygnować i komoru - ukrywać się, chronić, pozostawać w środku. Ten japoński wirus samotności i wyobcowania dawno już przekroczył granice Kraju Kwitnącej Wiśni, polaryzując badaczy w ich oglądzie zjawiska.

Abnegacja, choroba czy coś jeszcze?

Jedni kwalifikują hikikomori jako zaburzenie psychiczne bazujące na ekstremalnym lęku społecznym, depresji oraz towarzyszącym im wycofaniu się z życia rodzinnego i towarzyskiego.

Drudzy wskazują na specyfikę kulturową Japonii z jej sztywną i hierarchiczną strukturą społeczną oraz nieustannym wyścigiem szczurów, jako na wyzwalacz i przyczynę nasilenia tego rodzaju wyobcowania.

Jeszcze inni stoją na stanowisku, że najbardziej adekwatnym określeniem hikikomori nie jest ani “zaburzenie”, ani “choroba”, ani też “specyficzne zachowanie”, a – “syndrom”. Łatwiej wtedy wskazać, że nie każdy hikikomori jest chory psychicznie (np. schizofrenia, depresja, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne OCD), ale też, że niejednokrotnie trudno rozgraniczyć, które zachowania osób toczonych tym wirusem samotności wynikają z buntu i kontestacji systemu społecznego i uniformizacji życia, a które z rozwijającej się wcześniej lub równolegle choroby psychicznej.

Słowem: hikikomori to zjawisko na tyle złożone, że wymaga bardzo szerokiego oglądu psychologicznego i pogłębionej diagnostyki. Ważne jest także rozgraniczenie wiekowe – inne przyczyny wycofania się z życia podają dorośli i starzy hikikomori, inne osoby nastoletnie.

Dorośli hikikomori

Szacuje się, że w Japonii wirus samotności toczy od 0,5 do 1,2 miliona osób. Saito, japoński psycholog i twórca pojęcia hikikomori, uważa, że na to schorzenie może cierpieć nawet jedna na dziesięć osób w młodym wieku, a ok. pięćset tysięcy ludzi w Japonii wycofuje się z funkcjonowania w społeczeństwie na 20–30 lat.

Dorośli hikikomori jako powód wycofania społecznego podają najczęściej przejście na emeryturę, problemy na rynku pracy, a także charakterystyczną strukturę japońskiej rodziny, w której istnieje przyzwolenie na to, że matki opiekują się swoimi synami nawet do 30–40 roku życia! Z barków dorosłych pełnosprawnych mężczyzn zdejmują w ten sposób obowiązek ułożenia sobie życia na własny rachunek: płacenia czynszu, rachunków, podatków, codziennego prania, sprzątania, gotowania.

Dorosłe dzieci trwają w swoich pokojach, matki zostawiają im posiłki pod drzwiami, a potem zabierają brudne naczynia, a życie toczy się dalej. Niestety, wielu z tych dorosłych hikikomori wymaga nie tyle odcięcia pępowiny i wystawienia za drzwi wraz z walizką, co pomocy psychologicznej albo nawet psychiatrycznej. Taka chora rodzinna symbioza często jest blokadą uniemożliwiającą rzetelną diagnostykę osoby ekstremalnie wycofanej społecznie. A za wycofaniem stoi nie bunt, czy wygodnictwo, a depresja.

Nie tylko “bunt nastolatka”

Nieco inaczej jest w przypadku nastoletnich i młodych hikikomori. Tu wycofanie zwykle zaczyna się od odmowy uczęszczania do szkoły (tōkō-kyohi). Japońskie dzieci już od najmłodszych lat biorą udział w wyścigu szczurów, którego efektem ma być znalezienie dobrej pracy po studiach. Wielu rodziców nawet nie bierze pod uwagę alternatywnego scenariusza dla swoich pociech. Nastolatki, które są w stanie dostosować się do rzeczywistości, wracają do domu późnym popołudniem, bo po lekcjach uczestniczą jeszcze w zajęciach dodatkowych. Są przemęczone, więc biorą prysznic, jedzą kolację i zapadają w drzemkę. Wstają o 1-2 w nocy, żeby jeszcze się trochę pouczyć, a gdy już nie dają rady, znowu kładą się na chwilę spać. Rano idą na do szkoły bądź na uczelnię – i tak przez cały tydzień.

Gdy oczekiwania społeczne prowadzą do katastrofy

Od mężczyzn oczekuje się ukończenia prestiżowych studiów i znalezienia dobrej pracy. Tyle, że “dobra praca” oznacza dla Japończyka mozolne pięcie się po szczeblach korporacyjnej kariery i bezwzględne podporządkowanie się szefowi – często aż do… śmierci z przepracowania. Karōshi (過労死) czyli śmierć z przepracowania dotyka rocznie ok. 10 tys. Japończyków!

Od kobiet oczekuje się, mimo uczestniczenia w tym samym wyścigu szczurów, także zamążpójścia i oddania rodzinie.

Wszystkie wymienione prawidła życia społecznego sprawiają, że młodzi ludzie wysiadają w przedbiegach – część z nich w ogóle nie podejmuje udziału w tak zorganizowanym życiu społecznym, część wycofuje się ze wszelkich interakcji społecznych zanim nastąpi emocjonalna katastrofa. Tyle że to właśnie takie całkowite wycofanie staje się zarzewiem kolejnej katastrofy…

Wirus samotności hikikomori przekracza granice

Oczywiście skutki długotrwałego wycofania społecznego i całkowitej samotności są równie drastyczne, jak skutki wyścigu szczurów. Najnowsze (2019) badania rządowe wykazały, że około 613 tys. osób w wieku od 40 do 64 lat, głównie mężczyzn, to wycofani ze społeczeństwa. Liczebność tej grupy przekroczyła liczbę hikikomori w przedziale wieku od 15 do 39 lat.

Choć syndrom hikikomori określa się mianem “japońskiego wirusa samotności”, dziś z całą pewnością można stwierdzić, że jest to wirus charakterystyczny dla wszystkich państw azjatyckich, hołdujących takiej, a nie innej kulturze pracy i strukturze rodziny. Niestety, powoli, ale skutecznie rozprzestrzenia się on po całym świecie. Pierwszy przypadek hikikomori w Polsce został zdiagnozowany w 2001 r., przez psychiatrę z Katowic Marka Krzystanka. Syndrom ten jest także motywem przewodnim polskiego filmu “Sala samobójców” w reżyserii Jana Komasy.

pozostałe ARTYKUŁY